Nazwijmy zatem grey woodpeckera...hmmm...żeby daleko nie szukać - dzięciołem szarym.
Miałam jego zdjęcia w dwóch różnych folderach, bowiem na tych pierwszych w ogóle nie przypominał ptaka z tych drugich. Jeden folder nazwałam "dzięcioł żółtozielony" a drugi "ptak dziwny" (tu proszę o chwilę refleksji nad tym, jak niezwykle wyrafinowanie podchodzę do kwestii moich ptasich badań okołoSubukiowych).
Ptak dziwny wziął się z tego względu, iż razu pewnego biegając sobie radośnie po polach i łąkach z aparatem, zrobiłam zdjęcie ptaka - lecz nieco przyciemnione ono wyszło, albowiem był to wieczór. Przy użyciu photoshopa rozjaśniłam fotę aż do granic możliwości i z mrocznych odmętów wyłonił mi się taki oto przerażający obraz:
Co od razu skojarzyło mi się - nie wiedzieć czemu - z czymś takim:
Kilka dni później zrobiłam zdjęcie dzięcioła w całkiem zwyczajnych okolicznościach (środek dnia, samo południe, upał, zero mrocznych cieni, kształtów czy zapowiedzi nadejścia epidemii). Po tymże wydarzeniu przeznaczenie pchnęło mnie ku przejrzeniu folderów z ptakami i cudownym trafem okazało się, że "ptak dziwny" to właśnie ten dzięcioł:
Dzięcioł szary, Grey woodpecker, Mesopicos goertae. |
Całkiem zwyczajny i niegroźny ptaszek. Na moich zdjęciach różnią się nieco od siebie te dzięcioły, gdyż samice nie posiadają tej wielkiej czerwonej plamy na głowie, a samce posiadają. Widuje się je w Kenii dość często, a zajmują się głównie przesiadywaniem na różnych drzewach.
No i to by było na tyle.
A z tą epidemią to jeszcze nie wiadomo, bo podobno zbliża się do nas wielkimi krokami ebola. Wieść jednakowoż niesie, że jest jeszcze daleko stąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz