Hałaśniki dość często lądowały na słupie tuż obok naszego balkonu, gdyż miały z niego doskonałą bazę wypadową na pobliskie drzewo palmowe rosnące na podwórku pewnej hinduskiej rodziny. Na drzewie tym rosły takie małe jagódki/orzeszki/kuleczki, które to turakowate owe chętnie spożywały.
Bardzo chętnie ptactwo owe żywi się wszelkiego rodzaju owocami i warzywami również.
Nie spodziewałam się, prawdę mówiąc, że ujrzę jeszcze w życiu innego turaka niż te zielono-czarne potwory, które gnieżdżą się w krzakach nieopodal naszego aktualnego subukiowego miejsca zamieszkania. W sumie to wychodzi na to, że tego widziałam jeszcze przed tamtymi.
Ponoć hałaśnik spośród całej reszty turakowego rodzeństwa wyróżnia się tym, że jest o wiele od niego głośniejszy. Polscy hodowcy turaków twierdzą jednak, że nie jest to prawda - ale oni mogą już nie zauważać tej różnicy, bo jak trzymają w klatkach 30 sztuk takiego wrzaskliwego ptactwa, to zapewne robią się mocno odporni na hałas.
Bardzo żałuję, że podczas mojego pobytu w Ugandzie nie robiłam więcej zdjęć ptactwa. Albo że nie zmuszałam do tego Bartka. Z tej przyczyny pewnie cała masa ptaków mi umknęła, no ale może jeszcze się tam kiedyś objawię. I będę ambitnie polować.
Hałaśnik bury, eatern plantain - eater, Crinifer Zonurus. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz