poniedziałek, 7 lipca 2014

Mousebird.

Kłamałam. Jednak przywiozłam coś z Nairobi.
Bartek razu pewnego wziął ze sobą aparat na powietrze w celu uczynienia zdjęcia napisu widniejącego na takim jednym rowerze i przy okazji machnął trochę zdjęć mousebirdów.
Mousebirda zdjęcie mogłam zrobić w Subukia, bo tam bywają one również. Wyszło jednak tak, że mamy okaz z Nairobi. Ptaszęta wszelkie w Subukia wydają się być nieco bardziej przejęte obecnością człowieka w swym najbliższym otoczeniu. To dlatego w dalszym ciągu nie posiadłam lepszego niż dotychczas zdjęcia turaka, zawsze uciekają - szybko i pokracznie drepcząc po gałęzi najwyższego z drzew, by w kilka sekund skryć się w gęstym listowiu i nie wychylać dzioba przez następną godzinę.
Są trzy rodzaje ptactwa tego w Kenii (w sensie mousebirdów, nie turaków, bo temat jest o mousebirdach dzisiejszy, a turaki już straciły swoją szansę na zrehabilitowanie się w mych oczach) - wszystkie mają czubki i długie ogony, różnią się tylko trochę kolorami. Ten na zdjęciu to przedstawiciel najliczniejszego z gatunków podgatunków i rodzin mousebirdów wszelakich.
Po polsku są czepigami. Dziwna nazwa, nie wiem kto na to wpadł i dlaczego zrobił coś takiego.
Mousebirdy są fajne, albowiem wyglądają jak skrzyżowanie papugi z sikorką i posiadają sporej wielkości łapki, co pozwala im w niezwykle efektowny sposób wspinać się po gałązkach drzew i krzaków.
Mogłabym być mousebirdem.
Wikipedia mówi, że jedzą pączki i śpią przytulone do siebie, co jeszcze bardziej przemawia za byciem takim czepigą.
A to już zrobione w Subukia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łabędź niemy

Mam takie silne przeczucie, że pisałam już o łabędziach, ale mój blog upiera się, że nie. No to jak nie, to nie, piszę dzisiaj. Łabędzi ni...