środa, 2 lipca 2014

Małpy.

Gdy byliśmy jeszcze w Subukia po raz ostatni (bo teraz wróciliśmy właśnie z Nairobi i coś mi się zepsuło w komputerze, przez co nie mogłam dodawać załączników i wciąż nie mogę, ale korzystam z drugiego komputera), zdarzyło się pewnego poranka tak, że Bartek pozwolił mi wyjść na spacer ze swym największym kochaniem – zupełnie sam na sam. Nie wiem czy kochanie było z tego powodu zadowolone, ale ja byłam bardzo.
Ruszyliśmy jak jeden mąż na ptactwa poszukiwanie. Ptactwa nie było. Dziwna rzecz, bo wszak o poranku być powinno.
Były za to małpy – i to nie te co zwykle – tylko inne niż zwykle, czyli niespotykane, a przeze mnie spotkane dotąd raz i to w ilości sztuk: 1.
W Nairobi miałam zrobić zdjęcie marabuta, ale prawda jest taka, że nie chciało mi się tachać aparatu po mieście, kiedy akurat byliśmy w pobliżu ich (marabutów) i miasta. Bartkowi nie chciało się tudzież. W ten sposób doszło do tego, że nie przywiozłam z Nairobi żadnego zdjęcia. Może następnym razem.
Aha. Mam pełną świadomość tego, że małpa to nie ptak.
gapi się...
omnomnomnom.
?
o,liść.
omnomnomnom liść.
wciąż się gapi...
taki afrykanejski krajobraz.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łabędź niemy

Mam takie silne przeczucie, że pisałam już o łabędziach, ale mój blog upiera się, że nie. No to jak nie, to nie, piszę dzisiaj. Łabędzi ni...