czwartek, 20 września 2018

Aleksandretta obrożna

Ostatnio sporo dzieje się w świecie ptaków i chociaż nie piszę postów jakoś bardzo regularnie, to staram się przejrzeć wszystkie ptasie newsy, którymi zasypuje mnie fejsbuk. Pewnie wszyscy już słyszeli, że ara modra całkowicie wyginęła na wolności i jest to sprawa przykra, której poświęcę rekordowo długi tekst w niedalekiej już przyszłości.

Innym newsem internetowym jest nagła panika związana z pojawieniem się aleksandretty obrożnej w Polsce. Ponoć ta bezczelna i szalona papuga miała czelność zadomowić się w naszym kraju, z którego skutecznie wypłasza wszystkie małe szare ptaszki szaraczki nieboraczki. Ponoć wszyscy politycy zbierają się codziennie na wielogodzinne obrady, mające na celu rozwiązać tylko i wyłącznie ten problem. Ponoć zostały utworzone specjalne Grupy Do Spraw Likwidacji Populacji Aleksandretty Obrożnej w Polsce (GDSLPAOwP). Ponoć wprowadzono godzinę policyjną, ponieważ agresywne papugi polują na co słabszych przedstawicieli rasy ludzkiej po godzinie 22. Ponoć Elon Musk wysłał już dziesięć transportów na Marsa, gdzie planuje zostać królem całej ludzkości, bo na naszej planecie nie mamy już czego szukać.

To są faktyczne fakty.

Pomyślałam, że skoro już stoimy w obliczu zagłady i sytuacja wygląda, jak wygląda, to warto byłoby poznać odrobinę zwyczaje naszego śmiertelnego wroga.

Przed przejęciem władzy nad światem, aleksandretta obrożna żyła sobie na dziko w Afryce i na Półwyspie Indyjskim. W tych rejonach wyróżnia się cztery podgatunki tej papugi, z czego wszystkie aleksandretty indyjskie są większe niż ich afrykańscy krewni. Po jakimś czasie papuga ta stała się ulubieńcem hodowców ptaków, a poza tym introdukowano ją w wielu innych miejscach na świecie, no bo czemu nie.

Aleksandrettę po raz pierwszy opisał niejaki Giovanni Antonio Scopoli, który był włoskim przyrodnikiem. Znany był między innymi z tego, że kumplował się z niejakim Karolem Linneuszem, który też był przyrodnikiem, świetnym do tego stopnia, że pozwolił sobie napisać książkę, którą zatytułował Systema naturae per regna tria naturae, secundum classes, ordines, genera, species, cum characteribus, differentiis, synonymis, locis. Chłopaki nigdy się nie spotkali, ale tak się lubili, że nazywali po sobie rośliny i odstawiali inne podobne przyrodnicze numery. Takie były z nich śmieszki, ananasy i agregaty, że hej.

Aleksandretta żywi się rzeczami, z których dałoby się zrobić bardzo egzotyczne muesli. Zwykle są to jakieś nasiona, owoce, pączki kwiatów, kwiaty i orzechy. Papugi żyjące w dużych grupach mają słodki zwyczaj napadania na pobliskie uprawy i powodowania w ten sposób ogromnych zniszczeń. Ale można im to przecież wybaczyć, są takie zielone i urocze.

Nie są to ptaki monogamiczne, zwykle dobierają się w pary tylko na okres lęgów, a po odchowaniu potomstwa każde z rodziców idzie w swoją stronę. Zaloty u aleksandretty to wspaniała sprawa, bo obejmują między innymi samca rzygającego nadtrawionym pokarmem prosto do gardła samicy. Uważam, że to szalenie romantyczne.

Papugi te nie budują gniazd. W sumie to papugi w ogóle nie bardzo mają we krwi budownictwo. Lepiej im wychodzi niszczenie. Jaja składane są w dziupli, która na ogół jest dziuplą przejętą po innych ptakach. W Polsce aleksandretta woli mieszkać w mieście, a nie w lesie, więc znalezienie domu sprawia jej spore trudności. Z tego powodu rzeczywiście może się zdarzyć, że wyrzuca mieszkańców dziupli na bruk i przejmuje ją z myślą o godnym bycie własnej rodziny. No ale litości, wszystkie normalne ptaki zrobiłyby dokładnie to samo na jej miejscu. Ja na pewno zrobiłabym to samo na jej miejscu. W myśl okrutnej zasady: kto silniejszy, ten lepszy. Znane i lubiane "kto pierwszy, ten lepszy" zupełnie się tu nie sprawdza.

Lepiej mieć jakiś dystans do absurdów wypisywanych w głupich internetowych artykułach, żeby nie popadać w bezsensowną panikę. Zupełnie nie zapowiada się, żeby nasze polskie wróbelki elemelki i inne sikorki miały z jakiegoś powodu czuć się śmiertelnie zagrożone przez aleksandrettę. Do tej pory sama żadnej papugi w mieście nie widziałam, a czasem nawet wychodzę z domu.

Wielu pewnie zapyta: ALE JAK TO, PRZECIEŻ TO JEST PAPUGA, A W POLSCE MAMY ZIMĘ SROGĄ PRZEZ TRZY CZWARTE ROKU, JAK ONA MOŻE ŻYĆ?

Może żyć, bo jest niewiarygodnie odporna na zmiany temperatury. Kiedy nasze polskie ptaki marzną na ośnieżonych drzewach i krzakach, aleksandretta nic sobie z tego nie robi. To trochę tak jak z tymi wrocławskimi żółwiami z fosy. Wszyscy się dziwią, że jak to możliwe, a żółwie są i lepiej im wychodzi rozmnażanie niż zamarzanie.

Aleksandretta obrożna, rose-ringed parakeet, Psittacula krameri. Fota z jakiejś ruskiej wikipedii.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łabędź niemy

Mam takie silne przeczucie, że pisałam już o łabędziach, ale mój blog upiera się, że nie. No to jak nie, to nie, piszę dzisiaj. Łabędzi ni...