piątek, 11 lipca 2014

Złotokłos.

Hym hym. Nie mam pojęcia najzieleńszego jak ten ptak się zwie po polsku. Napisałam, że złotokłos, bo tak ktoś go nazwał na jakimś forum. Po angielskiemu: cape robin - chat.
Robin chatów jest dużo rodzajów, mój wyróżnia się tym, że ma na klacie trochę więcej szarego niż inne.
Zdjęcie zrobił mu najprawdopodobniej Bartek podczas naszej wyprawy do sióstr, u których potem mieliśmy okazję przypomnieć sobie jak smakuje rosół i kotlet schabowy.
Wcześniej złotokłosa nie widziałam jeszcze chyba nigdy. Niezwykle wręcz podoba mi się jego dziób!
Złotokłosy robią ponoć gniazda z sierści zwierzęcej i innych odpadków, nie wiem jednakowoż co jedzą. W ogóle niewiele wiem na ich temat, co jest kolejnym dowodem na to, jak słaby jest ze mnie amator - ornitolog, nawet jak na amatora.
Dzisiaj w nocy śniło mi się, że wraz z rodzicielką moją rodzoną puszczam po domy mym rodzinnym ptactwo w ilości pięciu sztuk: dwóch nektarników i trzech papużek falistych - wszystkie oswojone.
Ptaki siadają mi na mózg!
Złotokłos, cape robin - chat, Cossypha caffra - z otwartym dziobem.
A tu z zamkniętym.
I tu też.
Wczoraj padało, dzisiaj padało, termity latały w nocy i zostawiły wszędzie skrzydła. Mrówki i ptaki zbierają jedno i drugie i bóg jeden wie co z nimi robią. Pewnie jedzą. Z tej przyczyny więcej zdjęć bilbila i błyszczaka dodaję do postów na ich temat. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łabędź niemy

Mam takie silne przeczucie, że pisałam już o łabędziach, ale mój blog upiera się, że nie. No to jak nie, to nie, piszę dzisiaj. Łabędzi ni...