piątek, 20 listopada 2015

Bogatka zwyczajna.

Dzisiaj nauczam i pokazuję ogromne ilości różnych śmiesznych fantów!

A tak naprawdę to nie.

Bogatka to sikorka. Temat wziął się z tego, że powoli (bardzo powoli) nadchodzi zima i w mieście można ujrzeć coraz więcej ptactwa uganiającego się za pożywieniem. Stąd też wziął się mój pomysł na zainstalowanie sobie za oknem szalenie zmyślnego ustrojstwa, jakim jest karmnik dla ptaków. I stąd też wzięło się to, że przypomniałam sobie o istnieniu sikorek. I stąd też jest ten post.

Do niedawna miałam wrażenie, że we Wrocławiu najwięcej żyje gołębi, wróbli, kaczek i wron, a inne gatunki ptaków po prostu nie poradziły sobie z postępującym duchem postępującej cywilizacji i - no cóż - wyginęły.
Błąd!
Nie wyginęły, tylko się pochowały.

Taka mała dygresja. Kiedy piszę taki fragment tekstu jak: "Błąd! Nie wyginęły, tylko się pochowały", to nie wiem czemu, ale mówię go sobie w głowie głosem Wojciecha Cejrowskiego. Czytajcie sobie to co piszę jego głosem.

Wracam do tematu przewodniego dzisiejszej lekcji. Pochowały się, bo bardzo boją się ludzi. W mieście żyje dużo innych ptaków (przeważnie w parkach), o istnieniu których większa część mieszkańców miast nie ma zielonego pojęcia.

Dygresja numer 2. Czy gdyby wszystkich ludzi, którzy mówią "nie ma zielonego pojęcia" oznaczyć na mapie Polski czerwonym kolorem, a wszystkich ludzi, którzy mówią "nie ma bladego pojęcia" oznaczyć niebieskim, to wyszłoby na jaw, że Polska jest pod tym względem podzielona na regiony, w których mówi się tak albo tak? Czy to jest temat do pracy magisterskiej z etnologii? (wszystko jest) Dlaczego ludzie z Legnicy nie znają zupy klopsikowej?

Dygresja numer 3. Powyższa dygresja o podzielonej Polsce i jeszcze poprzednia o Cejrowskim nie mają tu żadnego związku. Te dygresje z niczym nie mają związku.

Wracam do tematu. W moim karmniku zaobserwowałam obecność bogatek i wróbli. Jeden jedyny raz pojawiła się w nim modraszka, ale inne ptaki chyba ją wystraszyły.

Modraszka. Tak, to jest zdjęcie strony z książki o ptakach. Nie lubię rozkradać obcym ludziom ich zdjęć ptaków po całych internetach, a nie mam własnej modraszki.

Sikorka bogatka przylatuje natomiast do mojego karmnika ciągle, stale i o tych samych porach - rano i zanim zrobi się ciemno. Latem bogatki preferują raczej samotny tryb życia, zimą gromadzą się ponoć w niewielkie stada, co pozwala im przetrwać mrozy, chłody i śniegi. W tym czasie lubią jeść tłustości, czyli przede wszystkim słoninę, słonecznik, pestki dyni, owoce świeże i suszone, orzechy, a nawet owsiankę. Nie taką z mlekiem, tylko płatki owsiane.

Tym wszystkim można je dokarmiać, ale!
Ale!
Dokarmianie zaczynamy późną jesienią i kończymy wiosną. Nie tą wiosną, kiedy jeszcze wszystko leży pod lodem, chociaż świeci już trochę więcej słońca, tylko tą wiosną, która już w jakiś sposób obfituje w potencjalne pożywienie dla ptaków. Wtedy zimowa jadłodajnia zostaje zamknięta i tyle. Jeśli będziemy dokarmiać ptaki także latem, to stracą one jakąkolwiek zdolność prowadzenia samodzielnego życia. Zdania na temat czasu dokarmiania są - jak na każdy temat - podzielone, ale moja racja jest w tym przypadku najmojsza i najlepsza.

Kolejne ale! W kwestii dokarmiania ważna jest systematyczność. Jeśli masz ochotę dokarmiać ptaki i mieć karmnik i być fajnym i w ogóle, ale wiesz, że nie zawsze możesz mieć nastrój odpowiedni do wysypywania tych ziarenek i regularnego wpuszczania mrozu do mieszkania - WCALE TEGO NIE RÓB. Sorry. Po prostu nie. Nie zakładaj karmnika. Twoi zmarznięci podopieczni będą czekać któregoś dnia na kolejną porcję jedzenia, a tu nic się nie pojawi i tylko zmarnują czas, spoglądając smutnym ptasim oczkiem w twoje okno. I to wszystko dlatego, że ci się nie chciało. A potem UMRĄ z żalu, głodu i zimna.


Bogatka przy karmniku. Zdjęcie wrzucam dla oczyszczenia nerwowej atmosfery po moich mrocznych kazaniach.

Jeśli natomiast jesteś tak trochę leniwcem i nie lubisz się wysilać za bardzo, a chcesz systematycznie dokarmiać ptaki, chociaż nie masz karmnika, to weź i idź do Hali Targowej. Mają tam teraz ogromny wybór żywności dla ptaków w granicach 10zł. Ja sobie kupiłam taką kulę dzisiaj.

Kula dla sikorek. Ma w środku zajebisty tłuszczyk i ziarenka. Omnomnom.
Weź tą kulę, ujmij ją w swą dłoń i przyczep gdzieś w okolicach parapetu czy okna. Zjedzą ją na pewno. A przyczepienie jej to wszystko, czego trzeba w tym momencie dokonać. Tylko na tyle wysoko ją uczep, żeby i do kuli i do ptaków nie dobrały się koty, bo cała ta zabawa skończy się krwawą rzezią.

Kula przy moim karmniku. Smutne i szare podwórko w tle.
I cała prawda wyszła na jaw. Mój post o bogatkach od samego początku był tak naprawdę tylko pretekstem do zrobienia posta o karmniku!
Jak mogłam zrobić coś takiego.
Serce złamane.

PS. Sumienie mam czyste, bo przekazałam wiedzę.
PS2. Jestem na polonistyce, ale to nie znaczy, że nie będę robić błędów w postach. Robię je, bo mogę.
PS3. Na koniec zamieszczam fragment śpiewu sikorki znaleziony na YT. Ukradziony i rozpowszechniony. Bezczelnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łabędź niemy

Mam takie silne przeczucie, że pisałam już o łabędziach, ale mój blog upiera się, że nie. No to jak nie, to nie, piszę dzisiaj. Łabędzi ni...